MAROKAŃSKA PRZYGODA 2

Po przyjeździe do Hotelu Imperial Plaza myśleliśmy tylko o jednym, aby jak najszybciej klapnąć w bezruchu na miękkie i wygodne łóżko. Musimy się jeszcze zameldować. Kładę potwierdzenie rezerwacji na ladzie recepcji (najlepiej wydrukować je z booking.com w wersji angielskiej). Pani daje nam karteczki do wypełnienia, podobne do tych z lotniska. Przy każdym meldowaniu w Maroko jest obowiązek wypełniania tych formularzy.

Na dachu naszego hotelu jest basen, jednak w styczniu nikt z niego nie korzystał. Goście wygrzewali się w słońcu, leżąc na hotelowych leżakach. Na parterze przy recepcji była cukiernia i mały sklepik z pamiątkami. Codziennie serwowano śniadanie w hotelowej restauracji za 70 MAD (28 zł) od osoby. Knajpek i knajpeczek w bliskiej okolicy hotelu jest bardzo dużo, wiec na 100 proc znajdziemy znacznie lepszą ofertę.

Jedzonko

Spacerując w okolicy hotelu, odkrywamy knajpkę, w której mają bardzo dobre tażiny za ok. 25 MAD (10 zł). 

Co to jest tagine (tajine, tażin, tadżin)? To stożkowate naczynie służące do przygotowania dań nad rozżarzonym węglem lub drewnem. Smak dania tak przygotowanego jest obłędny. To absolutne “must eat” w Maroku.

Znajdujemy także cukiernię z pycha ciastkami w cenie 5 MAD (2 zł), a tuż obok w innym punkcie możemy zamówić: herbatę miętową + harirę (zupa pomidorowa, gęsta, z ciecierzycą i grochem) + naleśnik za jedyne 8 MAD = 3 zł. (niedrogo i smacznie). 

Śniadanie dla 2 osób na mieście to koszt ok. 60 MAD (24 zł). Przykładowa opcja: jajecznica x2, pieczywo, konfitura, masło, grillowane mięsko, a do tego duży imbryk z miętą (Mięty trzeba spróbować obowiązkowo. Często serwują ją, nalewając z dużej wysokości. Smak marokańskiej mięty jest niepowtarzalny – za tym się tęskni po powrocie!!! Nigdzie tak nie smakuje, jak w Maroku).

Ciasto pączkowe z miodem i z sezamem… pycha!!!

Jest takie miejsce w Marrakeszu, które zdecydowanie mogę polecić, ale raczej mięsożercom.  To Restaurant Chez Bejguenni Rue Ibn Aïcha. W zależności od tego jak liczna jest grupa głodomorów, zamawiacie półmisek grillowanego mięsiwa w opcji… 1/4 kg, 1/2 kg, 3/4 kg. Możecie wybrać jeden rodzaj mięsa lubmix. Jedzenie smaczne i świeże.

Przykładowe ceny poniżej.

Po drugiej stronie ulicy jest duży supermarket, gdzie można zrobić zakupy.. oliwki na wagę, warzywa, przyprawy, owoce, ciastka, pieczywo itd. Dobrze zaopatrzony.

Jak przemieszczać się po Marrakeszu?

Istnieją 3 opcje poruszania się po mieście:

1 sposób to autobus. Wsiadamy pierwszymi drzwiami pojazdu. Bilet kosztuje 4 mad = 1,60 zł. i kupujemy go u kierowcy. Miałem raz zabawną sytuację, bo po zapłaceniu za bilet stałem kilka sekund obok kierowcy, zanim zrozumiałem, że on czeka, aż sam oderwę sobie bilet z drukarki:) Autobusy mają raczej nowe.

2 sposób to petit taxi. To takie, małe beżowe fiaciki uno (jak nie uno to bardzo podobne). Zatrzymują się same lub na machnięcie ręką. Pamiętajcie, że koszt dojazdu do niemal wszystkich miejsc w Marrakeszu to koszt 20 MAD = 8 zł. Ważne! Na początku ustalacie cenę, to znaczy zdecydowanie mówicie, gdzie i „20 twenty dirham!”, jeżeli kierowca zaakceptuje cenę (a na 99 proc zaakceptuje) to wsiadacie. Max 3 osoby. Wyjątek w cenie stanowi przejazd z i na lotnisko oraz dojazd do ogrodów Menara (30 mad) i za kurs nocny może być troszkę więcej.

Ważne, żeby kierowca usłyszał wyraźnie proponowaną kwotę za przejazd – 20 dirham, a nie 20 euro. Miałem taką sytuację, że taksiarz przez długi czas woził mnie małymi uliczkami, a potem kiedy przyszło do płacenia, zdziwił się, że mu daje 20 dirham, bo cwaniaczek był przekonany, że czeka na niego 20 euro (20 euro to 80 zł, a nie 8 zł!!!!) Jeżeli sami nie określicie stawki, to usłyszycie kwotę 10-krotnie wyższą.

Jeśli chcecie zamówić taksówkę, to darujcie sobie te czekające przed hotelem. Widok chmary taksiarzy nie bardzo mi się podoba. Lepiej podejść parę metrów dalej i złapać taksówkę jadącą ulicą. Bedzie taniej.

3 sposób to przemieszczanie się na własnych nogach. Jest generalne bezpiecznie. Należy jednak pamiętać, żeby nie zapuszczać się w puste uliczki nocą, zawsze należy zachować zdrowy rozsądek.

Targowanie się

To oddzielny temat. Pamiętajcie, że targowanie, to ich „sport narodowy”. Na początku nie mogłem się do tego przyzwyczaić. Dla nas europejczyków cena zazwyczaj jest z góry określona, a tu tak nie ma. Nic nie ma stałej ceny. Ostateczna kwota to ta, którą sami sobie wynegocjujecie tzw. „last prajs”. Zaczynamy targowanie od stawki często wielokrotnie wyższej. Należy, wręcz trzeba targować się o wszystko. Tu nikt nie daje paragonów.

Targowanie jest czymś oczywistym. Zwracajcie uwagę, ile wam wydają reszty, bo często potrafią nieźle zamieszać. Nie tylko na bazarze, ale również w barach, kawiarniach, aptece, a nawet w Mc. Donaldzie. 
Kiedy kupowałem olejek arganowy w aptece, pani magister zaproponowała cenę 50 mad, a już następnego dnia ten sam olejek kosztował 65 mad. Jak na Wall Street, ceny skaczą w górę i w dół.
Jeżeli kupujecie coś na wagę, to też uważajcie! Może się okazać, że 1 kg, to tyle samo co 70 dkg.

Plac Dżami al-Fana 

To miejsce w 2001 r. zostało wpisane na Listę światowego dziedzictwa UNESCO. Choć większość straganów otwarta jest przez cały dzień, to najlepiej wybrać się tam wieczorem. Magia placu objawia się po zmroku. Wtedy spotkamy tam tancerzy, zaklinaczy węży, wróżki. W jednym miejscu napijesz się świeżo wyciśniętego soku pomarańczowego, a w innym skosztujesz herbaty z kardamonem. Są też stoiska dla smakoszy ślimaków, gdzie siadasz przy okrągłym barze i degustujesz. Kto ma ochotę na ten francuski delikates, to zapraszam, ale ja dziękuję 🙂 Choć mówi się, że do odważnych świat należy.

W szeregu 10 straganów można kupić sok pomarańczowy w cenie 4 MAD, czyli 1,60 zł za szklankę soku.  Wyciskany sok pomarańczowy, kosztuje na targu 4 MAD = 1,60 zł, ale najlepiej odliczcie równą kwotę. Sprzedawcy często wykorzystują to, że turyści nie znają monet i wydają mniej. Najlepiej mieć małe nominały i drobne. 

Tuż przed zmrokiem dobrze jest wejść na ostatnie piętro Café de France, usiąść na tarasie, zamówić miętową herbatę i przy zachodzącym słońcu wpatrywać się w magiczny targ, przy którym dumnie góruje minaret meczetu Kutubija (największy meczet w Marrakeszu).

Na plac warto wybrać się wieczorem, kiedy atmosfera targowiska nabiera rumieńców.

Uważajcie na pseudo-przewodników

My mieliśmy taką sytuację: Kiedy zmierzaliśmy do głównego placu, przy skrzyżowaniu podszedł do nas mężczyzna. W miły kulturalny sposób zapytał, skąd przyjechaliśmy, jak mamy na imię itd. Mówi: „Jestem przewodnikiem” i zdaje się, że machnął jakimś identyfikatorem, ale równie dobrze mogło to być cokolwiek z przylepionym zdjęciem, bo i tak nie byliśmy w stanie odczytać tych ichniejszych arabskich robaczków. Mówi dalej.. „Właśnie czekam na grupę turystów i mam chwilę czasu, chętnie pokaże wam parę ciekawych miejsc”. Mówimy sobie czemu nie, więc ruszył znami w tym samym kierunku. Starszy pan był rzeczywiście bardzo miły. Pokazał nam po drodze park miejski, zwany CYBER Parkiem. Wśród zieleni zauważyliśmy miejsca, gdzie można było skorzystać bezpłatnie z internetu.

Tak miło nam się rozmawiało, że nasza czujność została uśpiona. Trasa wycieczki nie była przypadkowa. Marokański dżentelmen poprostu zaprowadził nas do sklepu. Chodziło o to, że od każdej transakcji w sklepie, przewodnik dostawał swoją działkę. Na pierwszy ogień poszła perfumeria, w której sprzedawca prezentował nam wszelakie pachnidła i wonne olejki. Zaproponował nawet masaż karku. Odmówiliśmy, przypuszczając, że trzeba będzie potem zapłacić. Ale Marokańczyk upierał się, że wszystko jest całkowicie za darmo.

Nie pomyliliśmy się, przy wyjściu ze sklepu pan oznajmił nam, że ponieważ nie zrobiliśmy żadnych zakupów trzeba zapłacić za masaż 10 MAD….. 

ja: Twoja prezentacja była bardzo ciekawa
on: dla kogo?
ja: dla mnie,
on: No właśnie dla ciebie…

Ceny w tym sklepie, jak się potem okazało, były 10 krotnie wyższe niż w innych. 

Marokańczycy mają takie powiedzenie: że lepszy jest zarobiony 1 MAD teraz, niż 2 MAD później… 

Pamiętajcie, nie dajcie się nigdzie prowadzić “życzliwym” przewodnikom, którzy koniecznie chcą Wam coś pokazać, zapewniając, że obejrzenie czegoś jest możliwe tylko dzisiaj. To typowi naciągacze. Po doprowadzzeniu Was na miejsce oczekują gratyfikacji, choć na początku mili i symptyczni, potem już tacy nie są… Bądźcie czujni.

Marokańska przygoda cz. 1   Marokańska przygoda cz. 3  Marokańska przygoda 4


ZAPRASZAM DO GRUPY DYSKUSYJNEJ 

O D D Y C H A M   P O D R Ó Ż A M I

Zapraszam do grupy dyskusyjnej, w której chciałbym skupić ludzi, którzy tak jak ja oddychają podróżami. Ludzi, dla których tlenem jest poszerzanie horyzontów poznania, spotykanie nowych ludzi i podziwianie piękna naszego świata.. Chcę udowodnić, za niewiele można zobaczyć wiele. Dzielmy się doświadczeniami, żeby było nam łatwiej podróżować. Inspirujmy się nawzajem. Zapraszam zapisz się.

Jeśli zaciekawiła cię moja opowieść, to obserwuj bloga. W kolejnej części poznamy lepiej Marrakesz, Wyruszamy nad Ocean Atlantycki do As-Sawiry (fr. Essaouira), a także do Uzud ( fr. d’Ouzoud) zobaczyć wodospady i będziemy podpatrywać makaki. Na koniec pobiegniemy w maratonie…

 

 

No Comments

Leave a Comment

Polityka prywatności i plików cookies